Cyklamen bluszczolistny nazywany także neapolitańskim to jeden z moich najbardziej ulubionych cyklamenów. W przeciwieństwie do cyklamenów perskich tak często goszczących na naszych parapetach zimą, ten gatunek z powodzeniem można uprawiać w ogrodzie. Cenię go sobie za bardzo dekoracyjne liście, bardzo zmienne, sercowate, a przy tym zimozielone z ładnymi, srebrzystymi wzorami. Liście pojawiają się w okresie kwitnienia i utrzymują się przez całą zimę, dopiero wiosną zamierają, a cała roślina przechodzi okres spoczynku. Jego bardzo dekoracyjne kwiaty, osiągające do około 10- 15 cm wysokości ukazują się pod koniec lata i jesienią. Zazwyczaj białe i różowe. Najbardziej widowiskowo będzie prezentował się posadzony w liczniejszej grupie. W sprzyjających warunkach cyklamen bluszczolistny tworzy zwarte kobierce i właśnie w takiej odsłonie jest najbardziej pożądany.
Ponieważ cyklamen bluszczolistny kwitnie późnym latem najlepiej bulwy sadzić wiosną około maja. Trochę spłaszczona bulwa ukorzenia się od góry i po bokach. Liście, jak i kwiaty wyrastają bezpośrednio z bulwy.
Cyklamen bluszczolistny koniecznie sadzimy w przepuszczalne, zasadowe podłoże z dodatkiem próchnicy. W razie potrzeby warto zadbać o drenaż. Ten gatunek zimuje całkiem dobrze, najgorszym dla niego jest zbyt mokre podłoże, które w połączeniu z silniejszym mrozem, prowadzi do wypadania roślin. Podczas sadzenia uważamy, aby nie posadzić bulwy za głęboko. Sadzimy ją w taki sposób, aby nad bulwą była kilkucentymetrowa warstwa podłoża.
Cyklameny sadzimy na stanowisku zacisznym, ciepłym niewystawionym na bezpośrednie nasłonecznienie. Najładniej zaprezentują się w leśnych zakątkach w towarzystwie paproci, ciemierników czy też żurawek. Dają samosiew, dlatego z każdym rokiem będzie ich przybywać.
Na zimę w razie potrzeby cyklameny okrywamy warstwą liści oraz gałązkami świerkowymi. W ciepłe zimy, zwłaszcza w cieplejszych zakątkach Polski bez problemu poradzą sobie bez okrycia.